poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Shizaya (?) one-shot " Ostrożnie z życzeniami "

Witajcie misie kolorowe. Pierwsze 3 cząstki tego, to chyba jest pierwsza rzecz jaką kiedykolwiek napisałam, tylko ten zaczątek tak sobie leżał, aż do momentu, gdy wczoraj, a może to już było dzisiaj, uświadomiłam sobie, że nie zdążę skończyć one-shota z Kizayą, więc dokończyłam to ( to działanie nie miało w sobie logiki, ale pomińmy to). Możecie tą przedmowę potraktować jako zapowiedź one-shota z Kizayą, który pojawi się niedługo. A jak jesteśmy już przy zapowiedziach to myślę, że maznę mini dj z Badou i Heine bo albo ja źle szukam albo naprawdę nigdzie nie ma czegoś takiego. Zatem zapraszam do czytania.




Ponoć twój dom jest tam gdzie twoje serce. Czy w takim razie mogę cię nazwać bezdomnym? Moim zdaniem drań taki jak ty go nie ma, ale z chęcią rozerwę Ci klatkę piersiową by się o tym przekonać; może wtedy wreszcie zdechniesz.

Nieważne jak długo biegnę, zawsze jesteś dwa kroki przede mną, a w osiągnięciu celu nie pomaga mi żadna z ciskanych w twoim kierunku rzeczy. Nienawidzę w sobie tego, że tak łatwo doprowadzasz mnie do nieludzkiej furii. Widzę jak bardzo satysfakcjonuje cię moja utrata kontroli, a mimo to wciąż nie jestem w stanie utrzymać w ryzach gniewu.

 Naprawdę pragnę byś wreszcie poczuł na własnej skórze ból, jaki do tej pory zadawałeś innym. Marzę byś cierpiał. Nigdy nie chciałem krzywdzić ludzi, moja siła jest przekleństwem, ale twoja osoba jest nim po stu kroćset bardziej, jesteś niczym plaga zesłana z samych czeluści piekieł, by dać mi go zasmakować jeszcze zanim umrę.

Zrób mi tę przyjemność i daj się wreszcie trafić. Znikasz, znowu rozpływasz się niczym mgła w powietrzu. Mam już tego serdecznie dosyć, oddałbym wszystko, żeby tylko zobaczyć jak życie opuszcza twoje parszywe ciało.

- Wszystko powiadasz? – Odwróciłem się w stronę, z której dochodził głos. Mężczyzna opierał się o ścianę jednego z bloków.
- Niczego nie mówiłem.
- Ale myślałeś. Co byś zrobił, jeśli powiedziałbym ci, że znam sposób na to jak pozbyć się źródła twoich trosk? – Ta aura, przypomina twoją, też czuć od niego tą wewnętrzną zgniliznę.
- Niby jaki? –Zobaczę, co ciekawego ma do powiedzenia, a później go spiorę.
- Rewolwer, jednak nie taki zwyczajny. Zawsze dosięgnie celu. – Mówiąc podrzucał ów broń w dłoni.
- I niby mam ci w to uwierzyć? – Ma mnie za kompletnego idiotę? Wiem, że ludzie wątpią w moją inteligencję, ale aż tak głupi to nie jestem.
- Nie musisz mi wierzyć, możesz się przekonać. – Wręczył mi go z uśmiechem i odszedł parę kroków do tyłu.
- Tak po prostu mi go dajesz? – Trochę podejrzane, trochę bardzo.
- Powiedzmy, że jeśli działa, to kiedyś w przyszłości wyświadczysz mi drobną usługę. Umowa stoi?
- Zastanowię się. – Jeśli to, co mówił byłoby prawdą mógłbym wreszcie odesłać cię na drugą stronę. Kusząca perspektywa, a spróbować zawsze można.

Schowałem przedmiot w wewnętrzną kieszeń w kamizelce. Spojrzałem jeszcze raz w stronę tajemniczego mężczyzny, ale nie został po nim nawet ślad.


Uważaj Izaya, nadchodzę…

•••


- Hej Shizuś, co tam u ciebie? – Pora na dzienną dawkę zabawy z potworkiem.
- Iiiiizzzzzaaaaaayyyyaaaaaaa. – O, nawet żywiołowo mnie wita, widać, że reaguje na głos właściciela.
- Tak, tak mam na imię. Stęskniłeś się bestyjko? – Pora zacząć odliczanie do wyrwania pierwszego znaku.
- Zabije cię cholerny wszarzu.
- Ach, ja ciebie też. – Posłałem mu w powietrzu całusa, po czym wziąłem nogi za pas i zacząłem czym prędzej umykać przed latającymi przedmiotami.

Szaleńczy bieg ulicami miasta, adrenalina rozchodząca się po całym ciele, odurzające uczucie jakie mi zapewnia, cudowne. Prawo, lewo, prosto, schody przeciwpożarowe i jestem na dachu, mogąc z góry oglądać wściekłego Shizusia. Uwielbiam patrzeć na niego kiedy tak się miota, co prawda nie jest moim kochanym człowiekiem, ale emocje na jego twarzy fascynują mnie w równym stopniu.

Już po chwili z moich ust wyrywa się śmiech spowodowany ekscytacją i euforią tego, że nigdy nie dam mu się pokonać. Jestem ponad nim i nie ukorzę się, jeszcze przekona się kto jest lepszy. Cieszenie się chwilą przerywają mi jednak kroki.

- Znalazłeś mnie? No to teraz ja szukam. Policzę do dziesięciu, a ty w tym czasie się gdzieś schowaj.
- Nie żartuj sobie mendo. – Powaga na jego obliczu jest niecodzienna, ale rozbudza to we mnie jeszcze większy zachwyt. Zdecydowanie interesująca zabawka.
- Jak nie chcesz grać w chowanego to kontynuujmy berka. Gonisz! – Przebiegam koło niego, nacinając przy okazji jego ramię i kieruję się w stronę zejścia.

Ucieczkę krzyżuje mi jednak huk wystrzału, wraz z którym pojawia się ból. Rozrywające cierpienie promieniuje z klatki piersiowej. Gorąco własnej krwi poraża mnie, kontrastując z przenikliwym chłodem jesiennego wieczoru.

 Nie spodziewałem się tego, zawsze ciskałeś we mnie przedmiotami, a jeśli nie miałeś nic pod ręką, używałeś własnych pięści. Dlaczego tym razem tak nie było? Szum w głowie narasta proporcjonalnie do traconych przeze mnie sił, przed oczami wirują ciemne plamy, upadam.

 Spoglądam w niebo, zaczyna padać. Czuję na twarzy krople deszczu, ale nie mam siły się schować, tak naprawdę nie mam nawet siły wstać. Czyżby świat zaczął opłakiwać upadek boga? Podchodzisz bliżej, delektując się wygraną i czekając na ostatnie tchnienie jakie wydam.

Czy to ten moment, w którym powinienem zacząć żałować tych wszystkich rzeczy, jakie wyrządziłem? Tyle, że niczego nie żałuje. Moje życie było takie, jakim chciałem, aby było, no może z wyjątkiem tego, że nie marzyłem o tym, żeby w tej chwili leżeć na dachu i umierać.

- Będę cię nawiedzać w nocy Shizuś. – Prychasz tylko słysząc moją wypowiedź.
- Mam nadzieje, że będziesz smażył się w piekle. – Zapalasz papierosa nadal spokojnie nade mną stojąc.
- Uprzedzę tam wszystkich, żeby na ciebie uważali, jak już do mnie dołączysz. – Ostatkiem sił przywołuje na twarz uśmiech. W końcu jak umierać to z godnością.


•••


Odkąd nie żyjesz zrobiło się dużo spokojniej. Gangi nie toczą już wojen na tak dużą skalę, liczba samobójców spadła, a zniszczenia na ulicach są nieporównywalnie mniejsze. Czasami tylko idąc przez Ikebukuro mam wrażenie, że czegoś brakuje.

- Nie myślałem, że jesteś taki sentymentalny.
- Znowu ty?
- Ano ja, przyszedłem odebrać należność. Wygląda na to, że dołączysz do niego szybciej niż można by przypuszczać.
- O czym ty mówisz?
- Przez przypadek zapomniałem wspomnieć o tym, że rewolwer jest przeklęty. – No tak, mogłem się spodziewać.
- Więc co teraz?
- Krew człowieka, który przelał czyjąś krew też musi zostać przelana, ale nie martw się, zabrałem ze sobą przyjaciółkę, nazywa się Kostucha, postara się załatwić to szybko i w miarę bezboleśnie.


Szykuj się Izaya, idę do ciebie…

1 komentarz:

  1. Kizaya i Badou z Heine, a wcześniej Dota-chin x Rocchi i Ezorcysta x Wampir.... chcesz żebym rozpłynęła się w niebie moich ukochanych pairingów? Bo jeśli tak to jesteś na najlepszej drodze XD A co do mini-dj z DOGS'ów to ja też nigdzie nie mogłam ich znaleźć T^T więc chyba obie źle szukamy, albo nie ma...
    A teraz notka. Po jej przeczytaniu mam takie "Aha." i w sumie nie wiem czy coś jeszcze XD Tak długo siedzę w Shizayi, że jakoś nie wierzę by Shizuo chciał go zabić XD to naprawdę dziwne uczucie... a jeśli już miał go zabijać to nie pistoletem od jakiegoś gościa który rozprowadza przeklęte bronie a automatem znakiem czy innym śmietnikiem.
    Mimo że jakoś tego nie kupuję to sama notka jest naprawdę dobra. Tym razem już nie narzekam nasz szybkość rozwoju akcji. Izaya mi się podoba z tym swoim wesołym stylem bycia. Umieranie z uśmiechem na ustach co prawda zajechało mi Doten ni Warau, ale to może dlatego, że czytałam wczoraj tego mangę... Naprawdę fajnie napisane. Ostatnie słowa o ty piekle też super ^^
    Cóż nie wiem co jeszcze powiedzieć... weny~!

    OdpowiedzUsuń

Za każdym razem, gdy zostawiasz komentarz Pan Głowonóg się cieszy. Rób tak jak najczęściej.