niedziela, 6 marca 2016

Shizaya miniaturka " wirus "

Nieświadomie sam zadaję sobie uderzenie niemal nie do wytrzymania. Jedno, drugie, zdaję się, że ich siła niedługo przebije się poprzez kraty żeber i wyjdzie na wolność. Mały przestępca zamierza zrównać z ziemią moją dumę.  Poddajesz w wątpliwość jego istnienie, ale czuję, że tym razem dociera nawet do ciebie; w momencie, w którym kładziesz swoją ciepłą dłoń na mojej jeszcze cieplejszej klatce piersiowej. Jesteś wirusem, przed którym bronię się gorączką. Jeszcze chwila i zacznę bredzić niczym w maglinie. Ogarnia mnie śmiertelna choroba o twoim imieniu i obawiam się, że żadne antidotum nie okaże się skuteczne.

Dusisz mnie, ale nie czynią tego dłonie zaciskające się teraz na moim gardle. Nawet nie usta tak zaciekle nacierające na moje, ni ciało przyciskające mnie boleśnie do ściany. Cholerny potworze, jesteś tak wspaniały w swej furii, że cały świat stracił dla mnie trochę swej wielkości, a ty urosłeś tak bardzo, że i tlenu zaczęło mi brakować. Przestaję być koneserem twej wytrawności i wyjątkowości, i przeistaczam się w podrzędnego alkoholika. Na zewnątrz słychać, jak zaczyna padać i nie wiem już czy to moje serce czy to grzmoty na zewnątrz są takie głośne.

Czy istnieje coś piękniejszego od chwil twego uniesienia? Od nienawiści ręką artysty malowanej na twej twarzy, gdy na sam mój widok iskra twej żądzy zgniecenia mnie zmienia się w piekielną pożogę? Spłońmy zatem, spopielmy siebie nawzajem powolnym ruchem ciał. Oddajmy się rozkosznemu grzechowi bez lęku i posyłajmy kawałek po kawałku na spotkanie z podziemnym królestwem.

Twój dotyk boli, jednak tym rodzajem bólu, który trwać mógłby wieki. W tej chwili, gdy jeszcze w przebłyskach świadomości jestem w stanie myśleć, przychodzi mi do głowy, że wcale nie chcę wyzdrowieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdym razem, gdy zostawiasz komentarz Pan Głowonóg się cieszy. Rób tak jak najczęściej.