poniedziałek, 2 listopada 2015

Shizaya one-shot " Strzeżcie się garnków, a w szczególności ich zawartości "

Fluff, fluff, fluff, fluff, fluff, fluff, fluff
Chyba...
Kanon przewraca się w grobie.
Miał być cukier.
Chyba...
Nadciąga niezidentyfikowany obiekt do czytania.
Mickiewicz też przewraca się w grobie.
Jakiś czas temu usłyszałam wypowiedź osoby, która zadeklarowała nienawiść do moich songficków, bo mają dziwny styl i że powinnam napisać coś słodkiego.
Ale w myśl: " Ja nie zrobię? " oto jest.
Chyba nie wyszło tak jak miało być...
Chyba...
Czytajcie i hejtujcie to wszyscy, taka bowiem wola moja :3
Dygresja: Już wiem jak dalej pociągnąć " Chociażbym chodził.... ", wen wrócił z urlopu. 
A z chaosu wyłonili się Gaja i Uranos...
* znika w chmarze kolorowego dymu*
* Jednak się nie udało, nie jestem magikiem*
* Ale ciii *

Zapomniałabym! Powiedzcie czy takie odstępy są czytelniejsze od akapitów.



Shizuo stał w windzie z niecierpliwością spoglądając na zmieniające się w ślimaczym tempie cyfry oznaczające numer piętra. Dziś od razu po pracy skierował się do Shinjuku, nawet nigdzie nie wstępując, aby coś zjeść, przez co teraz dokuczało mu uciążliwe burczenie w brzuchu.

Kiedy zatrzymał się wreszcie na odpowiednim piętrze, wyszedł z tej małej machiny zagłady, przeklinając po drodze to, że Izaya mieszka tak wysoko. Swoją drogą ciekawe, czy ma to wpływ na jego klientów. Zanim do niego dotrą mija tyle czasu, że później nie mają już nawet siły, żeby się z nim targować.

Zawlókł się pod drzwi i wszedł do środka, od razu zdejmując buty i jesienny płaszcz, który miał na sobie. Dni stawały się tak zimne, że nawet on musiał się już cieplej ubierać. Czynnikiem, który wpłynął na to, że jego tempo rozbierania się zwiększyło się kilkukrotnie, był obłędny zapach obiadu dolatujący z wewnątrz.

Podszedł na tyle blisko, że widział jak Izaya krząta się po kuchni, mieszając bulgoczące płyny w garnkach i przerzucając na drugą stronę omlety. Zakradł się po cichu do talerza, na którym leżały już te zdjęte z patelni, jednak w chwili, gdy wyciągał dłoń po jeden z nich Izaya trzepnął go w nią drewnianą łyżką.

- Nie podjadaj. Jeszcze nie skończyłem. – Zwrócił mu uwagę, po czym wrócił do pilnowania patelni.
- Od kiedy ty tak właściwie gotujesz? Nigdy wcześniej nie widziałem, żebyś to robił. – Shizuo był autentycznie zdziwiony tym zjawiskiem. A jednocześnie wewnątrz zaczynał się odrobinę denerwować. Ten padalec zawsze zaganiał go do roboty, tłumacząc się tym, że on nie potrafi, a w rzeczywistości było zupełnie inaczej.
- Mam dwie siostry i rodziców pracujących zagranicą, czasem przekonywały mnie do tego, żebym im coś przyrządził, jak byliśmy sami.
- Dlaczego w takim razie to ja zawsze robiłem nam obiady?
- Bo mi się nie chciało. – Zaśmiał się i oblizał łyżkę. Podszedł do lodówki, by wyjąć jedną parówkę, a w tym czasie Shizuo podwędził mu za karę omlet. – Jesteś niemożliwy, mówiłem, żebyś nie ruszał.
- Fodny fyfem. – Zaczął się usprawiedliwiać, mając w ustach kawałki jedzenia, przez co wyglądało to dosyć komicznie.
Izaya tylko spojrzał na niego z dezaprobatą i wziął się za obieranie parówki ze skórki, po czym zaczął kroić ją na dłoni.
- Izaya, dlaczego kroisz parówkę na ręce?
- Bo dla jednej parówki nie będę brudził deski.

W Shizuo, którego głód został już w części zaspokojony, uderzyła inna potrzeba. Podszedł do niego od tylu, kładąc ręce na jego biodrach.

- To znaczy, że gdyby było więcej parówek, to stwierdziłbyś, że warto pobrudzić deskę? – Zapytał i zaczął podgryzać skórę na szyi Izayi.

- Czy ty we wszystkim musisz szukać podtekstów? I zabieraj te łapy, robię nam jedzenie jakbyś nie widział. – Po chwili głowa Shizuo została zaatakowana tą samą drewnianą łyżką, co wcześniej ręka. Na nieszczęście Izayi broń w postaci kuchennego narzędzia została mu odebrana.

- Wiesz do ilu ciekawych rzeczy można wykorzystać taką łyżkę? – Uśmiech Shizuo poszerzył się i nabrał drapieżnego wyrazu. Biła od niego chęć dogłębnego pokazania w praktyce, co można z jej pomocą zrobić.

Izaya wyłączył gaz i chwycił garnek z sosem gotów się bronić przed agresorem. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym Izaya przypuścił atak wylewając zawartość naczynia na Shizuo. Jego skóra zaczęła czerwienieć i puchnąć, jednak sam poszkodowany nie przejmował się tym za bardzo, będąc bardziej zainteresowany tym, czy pogruchotać Izaye stołem, czy może jednak udusić.

Nie minęła minuta, a rozpoczęła się pogoń po mieszkaniu. Na szczęście poza wazonem, regałem i blatem w kuchni nie było żadnych ofiar. Shizuo usiadł na lekko zdezelowanym fotelu, w dalszym stopniu wkurwiony. Izaya przysiadł koło niego z maścią na oparzenia i zaczął smarować obrzęknięte miejsca.

- Shizuś, odezwij się do mnie.
- Wylałeś na mnie jebany wrzący sos. Mam nosić cię na rękach i opiewać twoją dobroć? – Prychnął i przekręcił twarz tak, żeby nie musieć patrzeć na to małe paskudztwo.
- Przyznaje, że może nie powinienem, ale nie obrażaj się na mnie.
- Nawet nie przeprosisz ty poczwaro.
- Sam zacząłeś. Ale dobra, przepraszam. Słyszysz? Przepraszam. Teraz będzie dobrze?
- Teraz tak.
Izaya dla załagodzenia sporu objął go i lekko cmoknął w usta.
- Co powiesz na wspólny prysznic? – Zamruczał mu cicho do ucha.
- To jeden z twoich nielicznych pomysłów, które mi się podobają. – Wstał i trzymając Izaye tak, by mógł go oplatać nogami w biodrach, zaczął iść w kierunku łazienki.

4 komentarze:

  1. PIERWSZA!!! Piękne, słodkie, mniam <3 Fajnie się czytało xD Nie za krótkie, nie za długie. Takie w sam raz :* Nooo a co do odstępów to faktycznie dużo lepiej się czyta!!! :) Weny życzę!!! CIAO ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie coś co da się czytać :> chce kontynuacje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna notka ^^ nie dramatyzuj tak... po początku spodziewałam się czegoś o wiele gorszego xD Choć chyba lekko inaczej niż ty widziałam samą sytuację z garnkiem no i końcówkę, co mi się raczej nie zdarza w tekstach innych, ale sam pomysł i napisanie mega mi się podobały :3
    Shizu-chan powinien zemścić się na garnku :'3 co był winny wazon regał czy stół w kuchni?
    No cóż było super!
    życzę weny~....

    OdpowiedzUsuń
  4. 49 yr old Social Worker Perry Josey, hailing from Noelville enjoys watching movies like "Legend of Hell House, The" and Couponing. Took a trip to Ilulissat Icefjord and drives a Ferrari 275 GTB/4*S ART Spider. zbadaj strone

    OdpowiedzUsuń

Za każdym razem, gdy zostawiasz komentarz Pan Głowonóg się cieszy. Rób tak jak najczęściej.