piątek, 4 listopada 2016

Zmartwychwstanie

Ciągle umieram w środeczku, ale jutro się tu coś pojawi.
Nikt się tego nie spodziewał.
Jak hiszpańskiej inkwizycji.

niedziela, 10 kwietnia 2016

" Dwóch panów i Nokia " prolog

Kiasarin kiedyś zapytała skąd w Radzieckiej inwersji wzięła się Nokia 3310, a oto odpowiedź.

Los od zawsze znajdował rozrywkę w pleceniu losów ludzi skrajnie od siebie różnych. Kochał momenty, w których jego wybrańcy wreszcie stawali naprzeciwko siebie i spoglądali w swoje oczy, jakby w ten sposób mieli możliwość zajrzenia w duszę drugiej osoby. Przyczyniał się do niejednokrotnych tragicznych miłości od pierwszego wejrzenia, do spokojnych starości spędzonych na trzymaniu ręki ukochanej osoby i śmierci spleconych, spokojnych, nadszarpniętych duchem czasu ciał, gdy nadeszła chwila, by stanąć przed obliczem bóstwa. Bywały też takie momenty, gdy wraz ze skierowaniem na siebie spojrzeń, w duszach nieszczęśników wybuchała z nagła niechęć tak wielka, że z cudem graniczyć mogło zatrzymanie niszczycielskiej siły, jaką ona ze sobą niosła. Tak także zaczęła się ich historia. Snuta przez przeznaczenie opowieść o istnieniach, którym niedane było odnaleźć ukojenia w swoich ramionach. Opowiastka o nienawiści tak silnej, że w jej obliczu blakły wszelkie przeszłe i przyszłe niesnaski. A rozpoczęła się w momencie, w którym Shizuo pierwszy raz miał okazję spróbować tanich, ruskich szlugów z bazaru.
- Panie narrator, no ja rozumiem, że jakieś wprowadzenie musi być, ale zamknij się pan z łaski swojej, bo my tu uciekamy, jakbyś nie widział. A tak przy okazji Shizuś, mam pytanie do ciebie. Z jakiej racji goni nas milicja?
- Mówiłeś, że chcesz pierścionek.
- Ale nie z muzeum ty imbecylu.

poniedziałek, 28 marca 2016

KnB songfic " I never told you what I do for a living "

Jako, że w tym jest trochę niejasności, to podpowiem, że na początku Akashi nie zwraca się do Murasakibary i jest to przeplatanka pomiędzy jego myślami skierowanymi w kierunku ofiar i jego, ale resztę interpretujcie sami, bo uwielbiam czytać wasze interpretacje w komentarzach, to naprawdę bardzo fajne. Tak więc macham z zaświatów i wracam do gnicia nad książkami (*^ω^)


pairing: Akashi x Murasakibara




Stay out of the light
Or the photographs that I gave you
You can say a prayer, if you need to
Or just get in line and I’ll grieve you
Can I meet you, alone?


Trzymaj się z dala od światła, czy też zdjęć, które ci podarowałem. Zawsze stoję w ciemności, obserwując bacznie każdy z twoich ruchów. Widziałem przerażenie, kiedy otwarłeś tę kopertę, z fotografiami ukazującymi ciebie podczas snu. Przesuwam pionek o jedno pole do przodu. Możesz zmówić modlitwę, jeśli potrzebujesz, ale wątpię, by to w czymkolwiek ci pomogło. Boisz się pozostawać sam w domu, więc sprowadzasz jakichś ludzi. Czy możemy się w końcu spotkać sami?


Another night and I’ll see you!
Another night and I’ll be you!
Some other way to continue
To hide my face


Jeszcze jedna noc i cię zobaczę! Na moją twarz wpełza uśmiech pełen ekscytacji i oczekiwania. Jeszcze jedna noc i będę tobą. Tak dobrze cię już znam i tak starannie przygotowałem na nasze spotkanie wszystkie potrzebne narzędzia. To kolejny sposób, by kontynuować tę grę. Aby ukryć moje prawdziwe oblicze pod jedną z najpiękniejszych masek. Nawet nie wiesz, jak pieczołowicie je wyrabiam. Możesz odczuwać zaszczyt z tego, że wybrałem akurat ciebie.


Another knife in my hands
A stain that never comes off the sheets
Clean me off...
I'm so dirty, babe!
The kind of dirty
Where the water never cleans off the clothes
I keep a book of the names and those


Kolejny nóż w moich dłoniach, za każdym razem używam innego, to już swoisty rytuał. Po wszystkim zostaje plama, która nigdy nie zejdzie z prześcieradła. Oczyść mnie z wszelkich zahamowań. Jestem taki grzeszny, kochanie, ale ten rodzaj brudu, którego nie zmyjesz z ubrania jest moim ulubionym. Barwi ściany mojego umysłu, odnawiając go, jak budowlaniec. Twoje imię ląduje na listę poprzedników. Trzymam książkę z imionami tamtych i dochodzę do wniosku, że one nie dorównują urodą tej, która powstanie z ciebie. Chowam ciało pod podłogę i odchodzę, uprzednio żegnając się z nim i dziękując za tak wysokiej jakości materiał.


Only go so far to bury them
So deep and down we go


Ludzkie marionetki zajdą tak daleko, aż uda ci się je pogrzebać. Rzucić na kolana i sprawić, że wszystko, w co wierzyły do tej pory jawić zacznie się, jako iluzja, której spełnienie jest poza zasięgiem rąk. Zagłębiamy się tak bardzo i toniemy w tym szaleństwie. Małym, słodkim, jak ty obłędzie. Bez niego życie byłoby tak bardzo monotonne.


Touched by angels though, I fell out of grace
I did it all, so maybe I’d live this everyday ?


Dotknięty przez anioły i obdarzony darem rozumienia wszechrzeczy i człowieczej natury, wypadłem jednak z boskiej chwały, wykorzystując ulepione przez niego kukły w celach stokroć piękniejszych. To ja dopuściłęm się tego wszystkiego, więc może będę musiał z tym żyć każdego dnia, ale jakoś mi to nie przeszkadza.


Another knife in my hands
A stain that never comes off the sheets
Clean me off...
I’m so dirty, babe!


Kolejny nóż w moich dłoniach. Praca nigdy nie ma końca. Opowiadałem ci już, dlaczego używam tylko tych motylkowych? Najbardziej przypominają mi nożyczki. Następna plama, która nigdy nie zejdzie z prześcieradła, jednak to niewielki koszt. Oczyść mnie z pozostałości tych istot, osiadającej na mej skórze. Jestem taki grzeszny, obnaż mnie przed sobą kochanie i delektuj tym, co zobaczysz.


It ain't the money
And it sure as hell ain't just for the fame
It’s for the bodies I claim and those


Tu nie chodzi o pieniądze, mam ich pod dostatkiem, i to pewne jak cholera, że to nie tylko dla sławy i możliwości oglądania w gazetach coraz to nowszych artykułów o brutalnym mordercy grasującym w okolicy. To wyłącznie dla ofiar, których się domagam i tylko one mogą zaspokoić ten cichy głos wygrywający swoją melodyjkę w mojej głowie.


Only go so far to bury them
So deep and down we go


Kalekie twory zajdą tak daleko, jak im pozwolisz, ciesząc się z ulotnej chwili pozornej wolności, kiedy powróci nadzieja na to, że to jeszcze nie koniec. Do chwili aż uda ci się je pogrzebać, w wykopanej przez ich ręce masowej mogile. My też zagłębiamy się w otchłań, tak bardzo pragnąc dojrzeć sekretów kryjących się za zasłoną cienia i toniemy w tym pragnieniu.


Down
And down we go
And down we go
And down we go
And we all fall down


Toniemy desperacko chwytając się sposobów ratunku.
Zmierzamy w dół zdecydowanie zbyt szybko i budzi to w nas obawę, że czeka nas roztrzaskanie się o skały.
Zmierzamy w dół czyniąc to, co czynimy do tej pory i prowadzi nas to prosto w matczyne objęcia bram piekielnych.
 Zmierzamy w dół coraz gorliwiec staczając się w siebie nawzajem. I tak jak pionki na mojej planszy, my wszyscy runiemy.


And we'll all dance alone to the tune of your death
We’ll love again, we'll laugh again
And it's better off this way


A ile tak naprawdę jest prawdy w tym, co widzimy? My wszyscy będziemy tańczyć do odgłosów twojej śmierci, nieświadomie stawiając kroki w rytm powolnej agonii i błagań o śmierć. Raz, dwa, trzy, cztery, wyciągam przed siebie ręce, chwytając niewidzialną postać i zataczając z nią okręgi do melodii twego szlochu. Nikt nic nie widzi, nikt nic nie wie. Oni nie widzą, żyjąc dalej nieświadomie. I jestem pewien, że znów będziemy kochać, i znów będziemy się śmiać. I tak będzie lepiej. Bez niepotrzebnego rozpamiętywania nieistotnych szczegółów.


And never again, and never again
They gave us two shots to the back of the head
And we're all dead now


I nigdy więcej nie będziemy patrzeć w swoje twarze, ze świadomością swoich przewinień. I nigdy więcej nikt nie zatopi swoich wygłodniałych ust w zatrutym ciastku. Uwierz mi, oni nie dadzą nam dwóch strzałów w tył głowy. Nie poczujemy nic, bo my wszyscy jesteśmy już martwi.


I tried, one more night, one more night
Well I’m laughing', crying', laughing'
I tried, well I tried, well I tried
Cause I tried, but I lied
I tried, I tried, I tried


Cóż, starałem się o jeszcze jedną noc, podczas której czyniłbym cuda. Jeszcze jedną noc, podczas której czułbym się, jak pod wpływem narkotyku. Cudownie, błogo. Nic nie dorównywało tym przepełnionym najpiękniejszą muzyką świata wieczorom.  Śmieję się do rozpuku siedząc na podłodze. Ja popełniający błąd, to brzmi niemal jak oksymoron. Ryczę, to naprawdę ten moment. Śmieję się, to wszystko naprawdę jest nieprawdopodobne. Cóż, uwierz mi starałem się, ja naprawdę się starałem, ale nie przewidziałem tego, nie wpadłem na taką drobnostkę przepełniony uczuciami i niecierpliwością. Bo ja naprawdę się starałem. Ale kłamałem…


And we'll love again and we'll laugh again
We’ll cry again and we'll dance again
And it's better off this way
So much better off this way
I can't clean the blood off the sheets in my bed


A my znów będziemy kochać, wierzę w to. Znów będziemy śmiać się tak, jak kiedyś, gdy ubabrałeś sobie całą twarz lukrem. I znów będziemy płakać, gdy tama odgradzająca nas od emocji okaże się nieszczelna. I znów będziemy tańczyć walca o czwartej na ranem. Tak jest o wiele lepiej, ucichnąć na chwilę, powracając do przeszłości, ignorując zimne powietrze, wkradające się zdradziecko przez otwarte okno. Będzie o wiele lepiej, zaufaj mi. Tylko nie potrafię zmyć krwi z prześcieradła na moim łóżku.


Never again, and never again
They gave us two shots to the back of the head
And we're all dead now


Zatem nigdy więcej oni się nie dowiedzą, i nigdy więcej nie zastaną mnie na tej podłodze, gładzącego uparcie twoje włosy. Twoje usta są zimniejsze od tego pomieszczenia. Nigdy takie nie były. Oni nie dadzą nam dwóch strzałów w tył głowy. Dlaczego mieli by robić to znowu? Ale to bez znaczenia, bo my wszyscy jesteśmy martwi. Wraz z hukiem wystrzału cichną wreszcie szepty.

niedziela, 27 marca 2016

Drabble " Radziecka inwersja " 9

Wszedł do pomieszczenia, zbliżając się powoli do postaci siedzącej w bujanym fotelu przy oknie.
- Panie Noris, czy przemyślał pan moją propozycję? – Zapytał stając przed rzeczonym jegomościem.
- Chłopcze, dam ci odpowiedź, ale najpierw chcę, abyś coś zobaczył. – Mężczyzna wstał i podszedł do lampy, która po podniesieniu aktywowała tajny mechanizm odkrywający ukryte pomieszczenie. Izaya wszedł do środka i przerażony zobaczył wiszące wszędzie zdjęcia Shizuo.
- Zbyt go podziwiam, aby się z nim mierzyć. – I z uśmiechem szaleńca zamknął Izaye w pomieszczeniu ignorując wszelkie groźby i krzyki.

W sowieckiej Rosji to nie Shizuo podziwia Chucka Norisa, to Chuck Noris podziwia Shizuo.

niedziela, 6 marca 2016

Shizaya miniaturka " wirus "

Nieświadomie sam zadaję sobie uderzenie niemal nie do wytrzymania. Jedno, drugie, zdaję się, że ich siła niedługo przebije się poprzez kraty żeber i wyjdzie na wolność. Mały przestępca zamierza zrównać z ziemią moją dumę.  Poddajesz w wątpliwość jego istnienie, ale czuję, że tym razem dociera nawet do ciebie; w momencie, w którym kładziesz swoją ciepłą dłoń na mojej jeszcze cieplejszej klatce piersiowej. Jesteś wirusem, przed którym bronię się gorączką. Jeszcze chwila i zacznę bredzić niczym w maglinie. Ogarnia mnie śmiertelna choroba o twoim imieniu i obawiam się, że żadne antidotum nie okaże się skuteczne.

Dusisz mnie, ale nie czynią tego dłonie zaciskające się teraz na moim gardle. Nawet nie usta tak zaciekle nacierające na moje, ni ciało przyciskające mnie boleśnie do ściany. Cholerny potworze, jesteś tak wspaniały w swej furii, że cały świat stracił dla mnie trochę swej wielkości, a ty urosłeś tak bardzo, że i tlenu zaczęło mi brakować. Przestaję być koneserem twej wytrawności i wyjątkowości, i przeistaczam się w podrzędnego alkoholika. Na zewnątrz słychać, jak zaczyna padać i nie wiem już czy to moje serce czy to grzmoty na zewnątrz są takie głośne.

Czy istnieje coś piękniejszego od chwil twego uniesienia? Od nienawiści ręką artysty malowanej na twej twarzy, gdy na sam mój widok iskra twej żądzy zgniecenia mnie zmienia się w piekielną pożogę? Spłońmy zatem, spopielmy siebie nawzajem powolnym ruchem ciał. Oddajmy się rozkosznemu grzechowi bez lęku i posyłajmy kawałek po kawałku na spotkanie z podziemnym królestwem.

Twój dotyk boli, jednak tym rodzajem bólu, który trwać mógłby wieki. W tej chwili, gdy jeszcze w przebłyskach świadomości jestem w stanie myśleć, przychodzi mi do głowy, że wcale nie chcę wyzdrowieć.

czwartek, 11 lutego 2016

Drabble " Problem "

Rozdział był opóźniony, więc w ramach zadośćuczynienia napisałam drabbla wcześniej.

Seria: Psycho Pass
Pairing: Kougami x Ginoza


-Czy teraz rozważysz moje uwagi?
- Wiele razy powtarzałem Ci już, że nie możemy wyciągać pochopnych wniosków tylko na podstawie twoich przypuszczeń.
- To jest logiczne, tylko pomyśl Gino. Każde z tych rzekomych morderstw popełnione zostało w lesie, a ciała były zwrócone w kierunku, w którym miało dokonać się następne.
- Każde z ciał nosiło znamiona innej śmierci, to nie ma nic wspólnego.
- Nie zauważyłeś tego, że na każdym był ślad wskazujący na to, że wszystkie te ciała pochodzą z kostnicy? A ile w mieście jest kostnic?
- Jesteś cholernym problemem.
- Ponoć z problemem najlepiej jest się przespać.

" Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę " rozdział 3

Spóźniony i krótki, jednak jest. Następny rozdział rozjaśni trochę całe zamieszanie i ukaże część historii naszych bohaterów.


„ Nie we wszystko, co widzisz, powinieneś wierzyć. Obraz rzeczywistości, jaki podsuwają nam nasze oczy, jest tylko iluzją, efektem optycznym. (...) Światło jest wielkim oszustem. „
Carlos Ruíz Zafón


[perspektywa Shizuo]

Tylko poranek odważył się przerwać jego nie do końca dobrowolną drzemkę. Nie miał siły zastanawiać się nad niczym, bo jedyną myślą wypełniającą jego głowę, było to, by przestała w końcu tak okrutnie boleć. Później pojawiły się inne impulsy pokroju: zimno, mokro, mam trawę w ustach, co jest? Jeszcze później pamięć zechciała okazać swą łaskę i z litości swojej raczyć działać, choć szczerze powiedziawszy, to już wolałby, jakby szwankowała. Każda myśl o tej parszywej gnidzie powodowała w nim odruchy wymiotne i chęć rozniesienia najbliższej rzeczy na strzępy.

Wstał, opierając się o pień drzewa i chwiejnie ruszył przed siebie, szukając wyjścia z obrębu tej parodii lasu. Pomimo utrzymującego się lekkiego drżenia nóg, szło mu całkiem przyzwoicie. Do momentu zahaczenia o jakieś krzaczory i zaliczenia bliskiego spotkania z naszą ukochaną matką ziemią.

Jak przekonał się po przekręceniu głowy w kierunku sprawców całego zajścia, nie tylko on musiał się w nie zaplątać. Dodatkowo sądząc po kolorze i stanie strzępka tkaniny zawieruszonego pomiędzy gałązkami, musiało stać się to dosyć niedawno. A kierując się jej zapachem i tym, że widział jeszcze ubiegłego dnia jej właściciela, już tylko o krok było od wyciągnięcia wniosku, że ten mały szczyl był tu w nocy. Czy naprawdę stwórca tak go nie lubił, aby zsyłać mu pod nogi jeszcze tego gnojka? Jak widać odpowiedź na to pytanie była twierdząca i musi porozglądać się czy nie leży gdzieś po drodze.

Kiedy udało mu się bez dalszych ekscesów wyjść na drogę, musiał władować się w jakiś karton. Gdyby to był chociaż taki najzwyklejszy. Otóż nie, moi drodzy państwo. Miał przed sobą najprawdziwszy karton, który przemówił doń kocim głosem, opowiadając mu o przepowiedniach wyroczni delfickiej i o tym, że nastaną mroczne czasy, a ludzie zamknięci będą w małych skrzynkach ku uciesze reszty przedstawicieli swego gatunku. No dobra, macie mnie, tak naprawdę kot darł się jakby go ze skóry obdzierali, a nasz bohater nie szczędził siarczystych i wyszukanych fraz kierowanych w stronę zarówno zwierzęcia, jak i gleby, w objęcia której wpadł znowu.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kupa sierści też śmierdziała per szczylem, więc miał stuprocentową pewność, że ów młodzieniec rzeczywiście tutaj był. Jak właduje się w jakieś kłopoty, to osobiście go zleje na tyle, aby mu całą tą głupotę z tej główki wybić. Zakaz wychodzenia to zakaz wychodzenia. Że hipokryta? Jak to mawiać będą w wiekach późniejszych „ O mnie się nie martw, o mnie się nie martw. Ja sobie radę dam. „. Z jego siłą i doświadczeniem niewiele mu groziło, za to ten chłystek mógł stać się kolacją dla pierwszego lepszego psa spotkanego na spacerze.

Bez powodu nie zostawiałby tu tego wypłosza i nie wbiegał do lasu. Jednak ślady były jedynie na odcinku od paru metrów od niego do wyjścia. Chłopak musiał albo wrócić skąd przyszedł, albo rozpłynąć się w powietrzu. Kot został, więc ten dureń najprawdopodobniej czeka na zostanie kolacją, ale nie psa, a tego cholernego krwiopijcy. To by wyjaśniało to, jak zakończyła się ich konfrontacja. Tak genialnie to wydedukował, że Sherlock może się schować.

Musiał możliwie jak najszybciej wrócić do kamienicy i zorientować się, w jakim obszarze może znajdować się Izaya. To prawda, że miał instynkt i czuły węch, ale to, że Lucas był w tym miejscu wiedział dzięki rzeczom, których on dotykał i które znalazł na swojej drodze. W czasie nocy, jak i prawie cały czas w tym mieście, padał deszcz, który zacierał zapachy. Zresztą nie był psem myśliwskim, nie wszystko był w stanie od razu wytropić.

Wziął karton ze zwierzakiem na ręce i ruszył przed siebie. Może i często się wściekał oraz miał wybuchowy temperament, jednak nie był człowiekiem pozbawionym empatii i zwyczajnie szkoda było by mu zostawić tego malucha na pastwę losu. Będąc już przecznicę przed właściwym budynkiem, wyrzucił tymczasowy środek transportu, a kota schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza.

Po wejściu do budynku, skierował się od razu do swojego pokoju, z zamiarem ponownego przejrzenia dokumentów, które zastał w nim po przyjeździe. Wypuścił nowego współlokatora i dał mu trochę suszonego mięsa, które zostało mu z podróży. Najwidoczniej musiał je położyć tak, że teraz nie mógł ich znaleźć. Po pewnym czasie zaczął się tym na poważnie denerwować. Czasu było coraz mniej.

- Niechże ojciec się tak nie kłopocze z szukaniem, dokumentów już tu nie ma. Zostały zostawione w tym pokoju, a nie przekazane osobiście, aby przy okazji sprawdzić prawdziwość naszych przypuszczeń odnośnie przebywania pośród naszego grona szpiega. Przed twoim przybyciem podejrzany je sfałszował i sądząc po jego nieobecności, zdążył już zbiec. Możesz być jednak pewny, że odpowiednio szybko ujmiemy go i skażemy za spiskowanie, i celowe narażanie na niebezpieczeństwo twojej osoby. – Shizuo odwrócił się w stronę otworzonych drzwi i wysłuchiwał tego wszystkiego, co ojciec Gregory miał mu do przekazania.

- Z całym szacunkiem, jednak nie sądzę, by był on zdolny do popełnienia zarzucanych mu czynów. Znalazłem w lesie strzęp jego ubrania i sądzę, że może stać się kolejną z ofiar tego wampira.

- Dał się widocznie ojciec nabrać na pozory jego niewinności. Z pewnością nic mu nie jest. Najpewniej przebywa teraz w jego siedzibie, spędzając czas na kolaborowaniu. A na przyszłość proszę informować mnie o swych wyjściach, nie chcemy przecież, by przydarzył się ojcu jakiś wypadek, w którym nie moglibyśmy udzielić pomocy. - Po zakończeniu swojej kwestii biskup odwrócił się i odszedł.

Shizuo przysiadł na łóżku, nie wiedząc, co ma w tej chwili zrobić. Sytuacja tutaj zaczynała się motać. On jednak wierzył w swoją intuicję i instynktownie poznawał się na ludziach. Do jego obowiązków należało chronienie wiernych i tępienie potworów. Wypełni swoje zadanie, nawet jeśli będzie musiał uciec się do nie do końca humanitarnych metod.

środa, 3 lutego 2016

Drabble " Radziecka inwersja " 8

Tym razem zgodnie z grafikiem, może uda mi się nauczyć go trzymać. Za tydzień zapraszam was na 3 część nieszczęsnych perypetii egzorcysty, wampira i gościa od kociego shakea :D Rozpoczęły mi się ferie, więc wreszcie mogę napisać parę rozdziałów do przodu. Opowiadania na pewno nie porzucę, nawet jeśli pojawiają się takie przerwy, bo sama bym sobie tego nie wybaczyła. Niedokończone historie bolą.


Czy tu kiedykolwiek wcześniej była pralnia? Miał pewne wątpliwości, jednak takie zagospodarowanie tego budynku było mu na rękę. Wszedł do środka ogarnąć cennik i parę innych bzdetów. W wynajmowanym przez niego pokoju nie było pralki, a nie zmierzał zostawać tam na tyle długo, by musieć ją kupować. Musiał przyznać, że urządzenia te wprawione w ruch są całkiem zabawne, podszedł więc poprzyglądać się jednej z nich. Po chwili załamał się, gdy wewnątrz niej mignęły mu blond włosy, a zza rogu wyszło kilku typowych zbirów zmierzających właśnie tam, gdzie stał.

W sowieckiej Rosji to nie Shizuo pierze zbirów, to zbiry piorą Shizuo.

niedziela, 31 stycznia 2016

Drabble Shizaya " Romantyzm " z serii " Robisz to źle "

Ciekawe przypadki należały tutaj do widoków nader częstych, jednak nawet wśród nich znajdowały się osobliwości stanowiące nad wyraz pokaźne widowisko. Takim był właśnie zataczający się Shizuo w stroju trubadura i z lutnią pod pachą… pod balkonem Orihary.
- Izaya, czemuż ty jesteś Izaya? Przecież równie odrażająco pachniałbyś i pod inną nazwą. Porzuć działalność swą niehumanitarną, a ja przyrzekam, iż automaty przestanę wyrywać.
Stał tam nieszczęśnik nasz z nadzieją w sercu, że jego wyznanie z pozytywnym rozpatrzeniem przez wybranka serca się spotka. Po chwili jednak spotkała go wielka przykrość.
Zobaczył lubego, więc do niego macha, a ten pod ręką trzyma kałacha.

niedziela, 24 stycznia 2016

Drabble Shizaya\Izuo " Podryw " z serii " Robisz to źle "

Wreszcie coś wesołego, chyba się ucieszycie.


Dziwne uczucie otoczyło Shizuo i nie zamierzało odpuścić. Mieszanina zirytowania i niepewności związana z typem podążającym jego śladem. W końcu jednak tego nie wytrzymał.
- Izaya, po jakie licho za mną leziesz?
- Shizuś, wbijałbym się w ciebie, jak Shinra strzykawkę w pacjenta.
- …
- Szarpałbym cię, jak Kida szalik.
- …
- Brałbym cię, jak Erika mangi yaoi.
- …
- Szukałbym cię, jak Celty głowy.
- …
- Strzegłbym cię, jak Togusa vana.
- …
- Zachwalałbym cię jak Simon rosyjskie sushi.
- W dupę sobie wsadź taki podryw.

- Co innego włożyłbym sobie w tyłek, kochanie.

środa, 20 stycznia 2016

Miniaturka " Ognik "

Pisane przy albumie " White Chalk " P.J. Harvey (klik)


Okręcam się wokół własnej osi, wyginając zgodnie z tym, co podpowiada mi delikatny głos dobiegający z głośników. W ciemności, kaleczonej mdłą poświatą księżyca i końcówką żarzącego się papierosa.

Rzucam się do okna i roztwieram je na oścież, dzieląc się z nocnym niebem dźwiękami pianina i własnym nieco histerycznym śmiechem. Rechotem desperata.

Muskam palcami szyję i przesuwam je niżej, by w pośpiechu rozpiąć guziki koszuli i porzucić ją na podłodze. Błądzę po swej skórze przepełniony żalem nieusatysfakcjonowania.

Kostnieję pod wpływem zimna i drętwe palce podsuwam pod usta.

Oddycham.
Płonę.
Widzę dym.
To jednak nie ja.

Zamarzłem.
To mnie otula,
szepcze wprost w zakamarki umysłu.

Chcę się ogrzać.

Wystarczy podpalić…
Kolejnego papierosa…

Siebie…

niedziela, 10 stycznia 2016

Miniaturka " Czas "

Zastygłem, tak jak zastygają dziecięce marzenia, gdy ich właściciele zorientują się, że racja ich bytu jest, a tak właściwie jej nie ma. Z powagą wypisaną na twarzy przyjmuję to lekkie drganie rąk, podczas spoglądania na zgliszcza kanapy, na której tak lubiliśmy siedzieć i udawać, że świat nas nie znajdzie.

Pozbyłem się jej a pomimo tego i tak obraz jej nędzy drażniąco rzuca mi się w oczy. Zbytnio podstawiała obrazy tak zawzięcie przeze mnie wypierane. Dlaczego i ich pozbyć się nie mogę?

Kwiaty w wazonie pochylają w zamyśleniu swoje martwe głowy, przypominając że nie mam już na co czekać. Nie myślałem, że nawet herbata jest w stanie spleśnieć.

Unoszę się na powierzchni, jak wydrążony trup i w przebłyskach sennie pragnę opadać na dno, płuca mając już wypełnione wodą. Drganie rąk zaczyna rozprzestrzeniać się z zaciętością choroby zakaźnej po całym ciele.

Niczym kwiat trzymasz opuszczoną w zamyśleniu martwą głowę, a ciało wydrążone przez moje ręce i zakonserwowane przez czas pozostaje niewzruszone.

Pęknięcie na ścianie poszerzyło się sprawiając, że zegar rozbił się o posadzkę, chwilowo wypełniając pomieszczenie dźwiękiem. Sam milczał już od dawna.

Ile czasu już minęło?