Nieświadomie sam zadaję sobie uderzenie niemal nie do
wytrzymania. Jedno, drugie, zdaję się, że ich siła niedługo przebije się
poprzez kraty żeber i wyjdzie na wolność. Mały przestępca zamierza zrównać z
ziemią moją dumę. Poddajesz w wątpliwość
jego istnienie, ale czuję, że tym razem dociera nawet do ciebie; w momencie, w
którym kładziesz swoją ciepłą dłoń na mojej jeszcze cieplejszej klatce
piersiowej. Jesteś wirusem, przed którym bronię się gorączką. Jeszcze chwila i
zacznę bredzić niczym w maglinie. Ogarnia mnie śmiertelna choroba o twoim
imieniu i obawiam się, że żadne antidotum nie okaże się skuteczne.
Dusisz mnie, ale nie czynią tego dłonie zaciskające się teraz
na moim gardle. Nawet nie usta tak zaciekle nacierające na moje, ni ciało
przyciskające mnie boleśnie do ściany. Cholerny potworze, jesteś tak wspaniały
w swej furii, że cały świat stracił dla mnie trochę swej wielkości, a ty
urosłeś tak bardzo, że i tlenu zaczęło mi brakować. Przestaję być koneserem
twej wytrawności i wyjątkowości, i przeistaczam się w podrzędnego alkoholika. Na
zewnątrz słychać, jak zaczyna padać i nie wiem już czy to moje serce czy to
grzmoty na zewnątrz są takie głośne.
Czy istnieje coś piękniejszego od chwil twego uniesienia? Od
nienawiści ręką artysty malowanej na twej twarzy, gdy na sam mój widok iskra
twej żądzy zgniecenia mnie zmienia się w piekielną pożogę? Spłońmy zatem,
spopielmy siebie nawzajem powolnym ruchem ciał. Oddajmy się rozkosznemu
grzechowi bez lęku i posyłajmy kawałek po kawałku na spotkanie z podziemnym
królestwem.
Twój dotyk boli, jednak tym rodzajem bólu, który trwać
mógłby wieki. W tej chwili, gdy jeszcze w przebłyskach świadomości jestem w
stanie myśleć, przychodzi mi do głowy, że wcale nie chcę wyzdrowieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdym razem, gdy zostawiasz komentarz Pan Głowonóg się cieszy. Rób tak jak najczęściej.