czwartek, 11 lutego 2016

Drabble " Problem "

Rozdział był opóźniony, więc w ramach zadośćuczynienia napisałam drabbla wcześniej.

Seria: Psycho Pass
Pairing: Kougami x Ginoza


-Czy teraz rozważysz moje uwagi?
- Wiele razy powtarzałem Ci już, że nie możemy wyciągać pochopnych wniosków tylko na podstawie twoich przypuszczeń.
- To jest logiczne, tylko pomyśl Gino. Każde z tych rzekomych morderstw popełnione zostało w lesie, a ciała były zwrócone w kierunku, w którym miało dokonać się następne.
- Każde z ciał nosiło znamiona innej śmierci, to nie ma nic wspólnego.
- Nie zauważyłeś tego, że na każdym był ślad wskazujący na to, że wszystkie te ciała pochodzą z kostnicy? A ile w mieście jest kostnic?
- Jesteś cholernym problemem.
- Ponoć z problemem najlepiej jest się przespać.

" Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę " rozdział 3

Spóźniony i krótki, jednak jest. Następny rozdział rozjaśni trochę całe zamieszanie i ukaże część historii naszych bohaterów.


„ Nie we wszystko, co widzisz, powinieneś wierzyć. Obraz rzeczywistości, jaki podsuwają nam nasze oczy, jest tylko iluzją, efektem optycznym. (...) Światło jest wielkim oszustem. „
Carlos Ruíz Zafón


[perspektywa Shizuo]

Tylko poranek odważył się przerwać jego nie do końca dobrowolną drzemkę. Nie miał siły zastanawiać się nad niczym, bo jedyną myślą wypełniającą jego głowę, było to, by przestała w końcu tak okrutnie boleć. Później pojawiły się inne impulsy pokroju: zimno, mokro, mam trawę w ustach, co jest? Jeszcze później pamięć zechciała okazać swą łaskę i z litości swojej raczyć działać, choć szczerze powiedziawszy, to już wolałby, jakby szwankowała. Każda myśl o tej parszywej gnidzie powodowała w nim odruchy wymiotne i chęć rozniesienia najbliższej rzeczy na strzępy.

Wstał, opierając się o pień drzewa i chwiejnie ruszył przed siebie, szukając wyjścia z obrębu tej parodii lasu. Pomimo utrzymującego się lekkiego drżenia nóg, szło mu całkiem przyzwoicie. Do momentu zahaczenia o jakieś krzaczory i zaliczenia bliskiego spotkania z naszą ukochaną matką ziemią.

Jak przekonał się po przekręceniu głowy w kierunku sprawców całego zajścia, nie tylko on musiał się w nie zaplątać. Dodatkowo sądząc po kolorze i stanie strzępka tkaniny zawieruszonego pomiędzy gałązkami, musiało stać się to dosyć niedawno. A kierując się jej zapachem i tym, że widział jeszcze ubiegłego dnia jej właściciela, już tylko o krok było od wyciągnięcia wniosku, że ten mały szczyl był tu w nocy. Czy naprawdę stwórca tak go nie lubił, aby zsyłać mu pod nogi jeszcze tego gnojka? Jak widać odpowiedź na to pytanie była twierdząca i musi porozglądać się czy nie leży gdzieś po drodze.

Kiedy udało mu się bez dalszych ekscesów wyjść na drogę, musiał władować się w jakiś karton. Gdyby to był chociaż taki najzwyklejszy. Otóż nie, moi drodzy państwo. Miał przed sobą najprawdziwszy karton, który przemówił doń kocim głosem, opowiadając mu o przepowiedniach wyroczni delfickiej i o tym, że nastaną mroczne czasy, a ludzie zamknięci będą w małych skrzynkach ku uciesze reszty przedstawicieli swego gatunku. No dobra, macie mnie, tak naprawdę kot darł się jakby go ze skóry obdzierali, a nasz bohater nie szczędził siarczystych i wyszukanych fraz kierowanych w stronę zarówno zwierzęcia, jak i gleby, w objęcia której wpadł znowu.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kupa sierści też śmierdziała per szczylem, więc miał stuprocentową pewność, że ów młodzieniec rzeczywiście tutaj był. Jak właduje się w jakieś kłopoty, to osobiście go zleje na tyle, aby mu całą tą głupotę z tej główki wybić. Zakaz wychodzenia to zakaz wychodzenia. Że hipokryta? Jak to mawiać będą w wiekach późniejszych „ O mnie się nie martw, o mnie się nie martw. Ja sobie radę dam. „. Z jego siłą i doświadczeniem niewiele mu groziło, za to ten chłystek mógł stać się kolacją dla pierwszego lepszego psa spotkanego na spacerze.

Bez powodu nie zostawiałby tu tego wypłosza i nie wbiegał do lasu. Jednak ślady były jedynie na odcinku od paru metrów od niego do wyjścia. Chłopak musiał albo wrócić skąd przyszedł, albo rozpłynąć się w powietrzu. Kot został, więc ten dureń najprawdopodobniej czeka na zostanie kolacją, ale nie psa, a tego cholernego krwiopijcy. To by wyjaśniało to, jak zakończyła się ich konfrontacja. Tak genialnie to wydedukował, że Sherlock może się schować.

Musiał możliwie jak najszybciej wrócić do kamienicy i zorientować się, w jakim obszarze może znajdować się Izaya. To prawda, że miał instynkt i czuły węch, ale to, że Lucas był w tym miejscu wiedział dzięki rzeczom, których on dotykał i które znalazł na swojej drodze. W czasie nocy, jak i prawie cały czas w tym mieście, padał deszcz, który zacierał zapachy. Zresztą nie był psem myśliwskim, nie wszystko był w stanie od razu wytropić.

Wziął karton ze zwierzakiem na ręce i ruszył przed siebie. Może i często się wściekał oraz miał wybuchowy temperament, jednak nie był człowiekiem pozbawionym empatii i zwyczajnie szkoda było by mu zostawić tego malucha na pastwę losu. Będąc już przecznicę przed właściwym budynkiem, wyrzucił tymczasowy środek transportu, a kota schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza.

Po wejściu do budynku, skierował się od razu do swojego pokoju, z zamiarem ponownego przejrzenia dokumentów, które zastał w nim po przyjeździe. Wypuścił nowego współlokatora i dał mu trochę suszonego mięsa, które zostało mu z podróży. Najwidoczniej musiał je położyć tak, że teraz nie mógł ich znaleźć. Po pewnym czasie zaczął się tym na poważnie denerwować. Czasu było coraz mniej.

- Niechże ojciec się tak nie kłopocze z szukaniem, dokumentów już tu nie ma. Zostały zostawione w tym pokoju, a nie przekazane osobiście, aby przy okazji sprawdzić prawdziwość naszych przypuszczeń odnośnie przebywania pośród naszego grona szpiega. Przed twoim przybyciem podejrzany je sfałszował i sądząc po jego nieobecności, zdążył już zbiec. Możesz być jednak pewny, że odpowiednio szybko ujmiemy go i skażemy za spiskowanie, i celowe narażanie na niebezpieczeństwo twojej osoby. – Shizuo odwrócił się w stronę otworzonych drzwi i wysłuchiwał tego wszystkiego, co ojciec Gregory miał mu do przekazania.

- Z całym szacunkiem, jednak nie sądzę, by był on zdolny do popełnienia zarzucanych mu czynów. Znalazłem w lesie strzęp jego ubrania i sądzę, że może stać się kolejną z ofiar tego wampira.

- Dał się widocznie ojciec nabrać na pozory jego niewinności. Z pewnością nic mu nie jest. Najpewniej przebywa teraz w jego siedzibie, spędzając czas na kolaborowaniu. A na przyszłość proszę informować mnie o swych wyjściach, nie chcemy przecież, by przydarzył się ojcu jakiś wypadek, w którym nie moglibyśmy udzielić pomocy. - Po zakończeniu swojej kwestii biskup odwrócił się i odszedł.

Shizuo przysiadł na łóżku, nie wiedząc, co ma w tej chwili zrobić. Sytuacja tutaj zaczynała się motać. On jednak wierzył w swoją intuicję i instynktownie poznawał się na ludziach. Do jego obowiązków należało chronienie wiernych i tępienie potworów. Wypełni swoje zadanie, nawet jeśli będzie musiał uciec się do nie do końca humanitarnych metod.

środa, 3 lutego 2016

Drabble " Radziecka inwersja " 8

Tym razem zgodnie z grafikiem, może uda mi się nauczyć go trzymać. Za tydzień zapraszam was na 3 część nieszczęsnych perypetii egzorcysty, wampira i gościa od kociego shakea :D Rozpoczęły mi się ferie, więc wreszcie mogę napisać parę rozdziałów do przodu. Opowiadania na pewno nie porzucę, nawet jeśli pojawiają się takie przerwy, bo sama bym sobie tego nie wybaczyła. Niedokończone historie bolą.


Czy tu kiedykolwiek wcześniej była pralnia? Miał pewne wątpliwości, jednak takie zagospodarowanie tego budynku było mu na rękę. Wszedł do środka ogarnąć cennik i parę innych bzdetów. W wynajmowanym przez niego pokoju nie było pralki, a nie zmierzał zostawać tam na tyle długo, by musieć ją kupować. Musiał przyznać, że urządzenia te wprawione w ruch są całkiem zabawne, podszedł więc poprzyglądać się jednej z nich. Po chwili załamał się, gdy wewnątrz niej mignęły mu blond włosy, a zza rogu wyszło kilku typowych zbirów zmierzających właśnie tam, gdzie stał.

W sowieckiej Rosji to nie Shizuo pierze zbirów, to zbiry piorą Shizuo.