poniedziałek, 28 marca 2016

KnB songfic " I never told you what I do for a living "

Jako, że w tym jest trochę niejasności, to podpowiem, że na początku Akashi nie zwraca się do Murasakibary i jest to przeplatanka pomiędzy jego myślami skierowanymi w kierunku ofiar i jego, ale resztę interpretujcie sami, bo uwielbiam czytać wasze interpretacje w komentarzach, to naprawdę bardzo fajne. Tak więc macham z zaświatów i wracam do gnicia nad książkami (*^ω^)


pairing: Akashi x Murasakibara




Stay out of the light
Or the photographs that I gave you
You can say a prayer, if you need to
Or just get in line and I’ll grieve you
Can I meet you, alone?


Trzymaj się z dala od światła, czy też zdjęć, które ci podarowałem. Zawsze stoję w ciemności, obserwując bacznie każdy z twoich ruchów. Widziałem przerażenie, kiedy otwarłeś tę kopertę, z fotografiami ukazującymi ciebie podczas snu. Przesuwam pionek o jedno pole do przodu. Możesz zmówić modlitwę, jeśli potrzebujesz, ale wątpię, by to w czymkolwiek ci pomogło. Boisz się pozostawać sam w domu, więc sprowadzasz jakichś ludzi. Czy możemy się w końcu spotkać sami?


Another night and I’ll see you!
Another night and I’ll be you!
Some other way to continue
To hide my face


Jeszcze jedna noc i cię zobaczę! Na moją twarz wpełza uśmiech pełen ekscytacji i oczekiwania. Jeszcze jedna noc i będę tobą. Tak dobrze cię już znam i tak starannie przygotowałem na nasze spotkanie wszystkie potrzebne narzędzia. To kolejny sposób, by kontynuować tę grę. Aby ukryć moje prawdziwe oblicze pod jedną z najpiękniejszych masek. Nawet nie wiesz, jak pieczołowicie je wyrabiam. Możesz odczuwać zaszczyt z tego, że wybrałem akurat ciebie.


Another knife in my hands
A stain that never comes off the sheets
Clean me off...
I'm so dirty, babe!
The kind of dirty
Where the water never cleans off the clothes
I keep a book of the names and those


Kolejny nóż w moich dłoniach, za każdym razem używam innego, to już swoisty rytuał. Po wszystkim zostaje plama, która nigdy nie zejdzie z prześcieradła. Oczyść mnie z wszelkich zahamowań. Jestem taki grzeszny, kochanie, ale ten rodzaj brudu, którego nie zmyjesz z ubrania jest moim ulubionym. Barwi ściany mojego umysłu, odnawiając go, jak budowlaniec. Twoje imię ląduje na listę poprzedników. Trzymam książkę z imionami tamtych i dochodzę do wniosku, że one nie dorównują urodą tej, która powstanie z ciebie. Chowam ciało pod podłogę i odchodzę, uprzednio żegnając się z nim i dziękując za tak wysokiej jakości materiał.


Only go so far to bury them
So deep and down we go


Ludzkie marionetki zajdą tak daleko, aż uda ci się je pogrzebać. Rzucić na kolana i sprawić, że wszystko, w co wierzyły do tej pory jawić zacznie się, jako iluzja, której spełnienie jest poza zasięgiem rąk. Zagłębiamy się tak bardzo i toniemy w tym szaleństwie. Małym, słodkim, jak ty obłędzie. Bez niego życie byłoby tak bardzo monotonne.


Touched by angels though, I fell out of grace
I did it all, so maybe I’d live this everyday ?


Dotknięty przez anioły i obdarzony darem rozumienia wszechrzeczy i człowieczej natury, wypadłem jednak z boskiej chwały, wykorzystując ulepione przez niego kukły w celach stokroć piękniejszych. To ja dopuściłęm się tego wszystkiego, więc może będę musiał z tym żyć każdego dnia, ale jakoś mi to nie przeszkadza.


Another knife in my hands
A stain that never comes off the sheets
Clean me off...
I’m so dirty, babe!


Kolejny nóż w moich dłoniach. Praca nigdy nie ma końca. Opowiadałem ci już, dlaczego używam tylko tych motylkowych? Najbardziej przypominają mi nożyczki. Następna plama, która nigdy nie zejdzie z prześcieradła, jednak to niewielki koszt. Oczyść mnie z pozostałości tych istot, osiadającej na mej skórze. Jestem taki grzeszny, obnaż mnie przed sobą kochanie i delektuj tym, co zobaczysz.


It ain't the money
And it sure as hell ain't just for the fame
It’s for the bodies I claim and those


Tu nie chodzi o pieniądze, mam ich pod dostatkiem, i to pewne jak cholera, że to nie tylko dla sławy i możliwości oglądania w gazetach coraz to nowszych artykułów o brutalnym mordercy grasującym w okolicy. To wyłącznie dla ofiar, których się domagam i tylko one mogą zaspokoić ten cichy głos wygrywający swoją melodyjkę w mojej głowie.


Only go so far to bury them
So deep and down we go


Kalekie twory zajdą tak daleko, jak im pozwolisz, ciesząc się z ulotnej chwili pozornej wolności, kiedy powróci nadzieja na to, że to jeszcze nie koniec. Do chwili aż uda ci się je pogrzebać, w wykopanej przez ich ręce masowej mogile. My też zagłębiamy się w otchłań, tak bardzo pragnąc dojrzeć sekretów kryjących się za zasłoną cienia i toniemy w tym pragnieniu.


Down
And down we go
And down we go
And down we go
And we all fall down


Toniemy desperacko chwytając się sposobów ratunku.
Zmierzamy w dół zdecydowanie zbyt szybko i budzi to w nas obawę, że czeka nas roztrzaskanie się o skały.
Zmierzamy w dół czyniąc to, co czynimy do tej pory i prowadzi nas to prosto w matczyne objęcia bram piekielnych.
 Zmierzamy w dół coraz gorliwiec staczając się w siebie nawzajem. I tak jak pionki na mojej planszy, my wszyscy runiemy.


And we'll all dance alone to the tune of your death
We’ll love again, we'll laugh again
And it's better off this way


A ile tak naprawdę jest prawdy w tym, co widzimy? My wszyscy będziemy tańczyć do odgłosów twojej śmierci, nieświadomie stawiając kroki w rytm powolnej agonii i błagań o śmierć. Raz, dwa, trzy, cztery, wyciągam przed siebie ręce, chwytając niewidzialną postać i zataczając z nią okręgi do melodii twego szlochu. Nikt nic nie widzi, nikt nic nie wie. Oni nie widzą, żyjąc dalej nieświadomie. I jestem pewien, że znów będziemy kochać, i znów będziemy się śmiać. I tak będzie lepiej. Bez niepotrzebnego rozpamiętywania nieistotnych szczegółów.


And never again, and never again
They gave us two shots to the back of the head
And we're all dead now


I nigdy więcej nie będziemy patrzeć w swoje twarze, ze świadomością swoich przewinień. I nigdy więcej nikt nie zatopi swoich wygłodniałych ust w zatrutym ciastku. Uwierz mi, oni nie dadzą nam dwóch strzałów w tył głowy. Nie poczujemy nic, bo my wszyscy jesteśmy już martwi.


I tried, one more night, one more night
Well I’m laughing', crying', laughing'
I tried, well I tried, well I tried
Cause I tried, but I lied
I tried, I tried, I tried


Cóż, starałem się o jeszcze jedną noc, podczas której czyniłbym cuda. Jeszcze jedną noc, podczas której czułbym się, jak pod wpływem narkotyku. Cudownie, błogo. Nic nie dorównywało tym przepełnionym najpiękniejszą muzyką świata wieczorom.  Śmieję się do rozpuku siedząc na podłodze. Ja popełniający błąd, to brzmi niemal jak oksymoron. Ryczę, to naprawdę ten moment. Śmieję się, to wszystko naprawdę jest nieprawdopodobne. Cóż, uwierz mi starałem się, ja naprawdę się starałem, ale nie przewidziałem tego, nie wpadłem na taką drobnostkę przepełniony uczuciami i niecierpliwością. Bo ja naprawdę się starałem. Ale kłamałem…


And we'll love again and we'll laugh again
We’ll cry again and we'll dance again
And it's better off this way
So much better off this way
I can't clean the blood off the sheets in my bed


A my znów będziemy kochać, wierzę w to. Znów będziemy śmiać się tak, jak kiedyś, gdy ubabrałeś sobie całą twarz lukrem. I znów będziemy płakać, gdy tama odgradzająca nas od emocji okaże się nieszczelna. I znów będziemy tańczyć walca o czwartej na ranem. Tak jest o wiele lepiej, ucichnąć na chwilę, powracając do przeszłości, ignorując zimne powietrze, wkradające się zdradziecko przez otwarte okno. Będzie o wiele lepiej, zaufaj mi. Tylko nie potrafię zmyć krwi z prześcieradła na moim łóżku.


Never again, and never again
They gave us two shots to the back of the head
And we're all dead now


Zatem nigdy więcej oni się nie dowiedzą, i nigdy więcej nie zastaną mnie na tej podłodze, gładzącego uparcie twoje włosy. Twoje usta są zimniejsze od tego pomieszczenia. Nigdy takie nie były. Oni nie dadzą nam dwóch strzałów w tył głowy. Dlaczego mieli by robić to znowu? Ale to bez znaczenia, bo my wszyscy jesteśmy martwi. Wraz z hukiem wystrzału cichną wreszcie szepty.

niedziela, 27 marca 2016

Drabble " Radziecka inwersja " 9

Wszedł do pomieszczenia, zbliżając się powoli do postaci siedzącej w bujanym fotelu przy oknie.
- Panie Noris, czy przemyślał pan moją propozycję? – Zapytał stając przed rzeczonym jegomościem.
- Chłopcze, dam ci odpowiedź, ale najpierw chcę, abyś coś zobaczył. – Mężczyzna wstał i podszedł do lampy, która po podniesieniu aktywowała tajny mechanizm odkrywający ukryte pomieszczenie. Izaya wszedł do środka i przerażony zobaczył wiszące wszędzie zdjęcia Shizuo.
- Zbyt go podziwiam, aby się z nim mierzyć. – I z uśmiechem szaleńca zamknął Izaye w pomieszczeniu ignorując wszelkie groźby i krzyki.

W sowieckiej Rosji to nie Shizuo podziwia Chucka Norisa, to Chuck Noris podziwia Shizuo.

niedziela, 6 marca 2016

Shizaya miniaturka " wirus "

Nieświadomie sam zadaję sobie uderzenie niemal nie do wytrzymania. Jedno, drugie, zdaję się, że ich siła niedługo przebije się poprzez kraty żeber i wyjdzie na wolność. Mały przestępca zamierza zrównać z ziemią moją dumę.  Poddajesz w wątpliwość jego istnienie, ale czuję, że tym razem dociera nawet do ciebie; w momencie, w którym kładziesz swoją ciepłą dłoń na mojej jeszcze cieplejszej klatce piersiowej. Jesteś wirusem, przed którym bronię się gorączką. Jeszcze chwila i zacznę bredzić niczym w maglinie. Ogarnia mnie śmiertelna choroba o twoim imieniu i obawiam się, że żadne antidotum nie okaże się skuteczne.

Dusisz mnie, ale nie czynią tego dłonie zaciskające się teraz na moim gardle. Nawet nie usta tak zaciekle nacierające na moje, ni ciało przyciskające mnie boleśnie do ściany. Cholerny potworze, jesteś tak wspaniały w swej furii, że cały świat stracił dla mnie trochę swej wielkości, a ty urosłeś tak bardzo, że i tlenu zaczęło mi brakować. Przestaję być koneserem twej wytrawności i wyjątkowości, i przeistaczam się w podrzędnego alkoholika. Na zewnątrz słychać, jak zaczyna padać i nie wiem już czy to moje serce czy to grzmoty na zewnątrz są takie głośne.

Czy istnieje coś piękniejszego od chwil twego uniesienia? Od nienawiści ręką artysty malowanej na twej twarzy, gdy na sam mój widok iskra twej żądzy zgniecenia mnie zmienia się w piekielną pożogę? Spłońmy zatem, spopielmy siebie nawzajem powolnym ruchem ciał. Oddajmy się rozkosznemu grzechowi bez lęku i posyłajmy kawałek po kawałku na spotkanie z podziemnym królestwem.

Twój dotyk boli, jednak tym rodzajem bólu, który trwać mógłby wieki. W tej chwili, gdy jeszcze w przebłyskach świadomości jestem w stanie myśleć, przychodzi mi do głowy, że wcale nie chcę wyzdrowieć.