wtorek, 10 listopada 2015

Miniaturka Pritzuo x Izetsuki " Wyznawcy tańczą przed obliczem księżyca "

Cienie muskają swą obecnością skórę obecnych, w parodii czułego dotyku, odór wilgoci wypełnia płuca postaci leżącej na ołtarzu ustawionym w centrum. Ciche szepty układają się w pieśni, słowa wypowiadane są w języku, który teraz zdaje nam się dawno wymarłym. Opowieści uciekają z ust zakapturzonych mężczyzn spowitych mrokiem, górujących nad nim, jak drzewa nad zagubionym dzieckiem, które nie zna drogi powrotnej do domu.

Do momentu, w którym wszystko milknie, by po chwili odżyć, jednak w formie tak skrajnie innej. Tańczące postaci zaczynają go otaczać. Wyniosłe pieśni zastępowane są odgłosami bębnów i pokrzykiwaniami, wplątanymi w melodię starych modłów wznoszonych ku czci bogów o imionach tak dziwnych, że niemożliwych do zapamiętania.

Ciepło dochodzące z wszechobecnych pochodni i ognisk odbiera mu resztkę wody, jaką mógł poczuć dzięki nocnemu powietrzu. Nie pamięta, jak to jest móc zwilżyć swoje wargi. Chcą wydrzeć z niego życiodajny płyn. Rozkoszować się momentem, w którym nóż znaczyć będzie skórę, aby odkryć sekrety, jakie pod sobą kryje. Cały ten obrządek odbywa się tylko po to, by podarować życie Bogu. Zadadzą śmierć, by odwlec nieuniknione.

Rozstępują się i wprowadzony zostaje drugi mężczyzna. Leżący kieruje na niego wzrok i uśmiecha się delikatnie. Nie przyjdzie mu dzisiaj umierać samotnie. Podchodzą z nim do ołtarza, a wtedy Izetsuki dostrzega mały krzyżyk zawieszony na jego szyi. Wtedy sobie uświadamia, że widział go wcześniej, i że ten człowiek znaczy dla niego wiele. Ale nie pamięta.

Jeden z ludzi chwyta włócznię i zadaje stojącemu ranę kłutą, wypluwając z siebie jadowite słowa. Wśród obelg wyłapuje jedno istotne słowo „ Pritzuo „, nie wie, co ono znaczy, ale nagle zrobiło mu się cieplej i nawet przez myśl mu przechodzi, że siedzi przed paleniskiem w chatce. W rzeczywistości nadal jest jednak tutaj.

Czuje zapach, on też wydaje mu się znajomy. „ Tak pachniał dom „ przechodzi mu przez myśl, ale przecież on nie ma domu. Nachylają nad nim zranionego, a wtedy na jego usta skapują krople wydobywające się z rany. Rozchyla wargi kierowany pragnieniem poczucia więcej i jak na zawołanie przystawiają bezwładne prawie ciało jak najbliżej niego.

Wysuwa język i smakuje tego mężczyzny, mimo że coś z tyłu głowy podpowiada mu, że nie powinien. Zahacza zębami o skórę, a następnie ją rozszarpuje kierowany instynktem i głodem. Kiedy ciało osuwa się na ziemię, a on nie ma już czego pić, przychodzi jego kolej. Przystawiają ostrze do jego szyi, a on ze smutkiem spogląda na martwe ciało leżące obok siebie i ma niejasne poczucie, że chciał z nim spędzić życie.

1 komentarz:

  1. Wow… To było… Dobre. Nawet bardzo dobre. Nieczęsto zdarza się znaleźć coś dobrego z Pritzuo i Izetsukim a nierzadko znaleźć można nędzne gnioty malowane mdlącą tęczą (bynajmniej, nie każdy fluff owym gniotem jest). Tak więc dziękuję Ci Bezkształtna towarzyszko, że dane mi było przeczytać tę niezbyt miniaturową miniaturę i poczuć ten przyjemny prąd w krzyżu, który… idę zamknąć okno, bo przez ten deszcz dojdzie do zwarcia…
    Weny, czasu i innych takich życzę!

    OdpowiedzUsuń

Za każdym razem, gdy zostawiasz komentarz Pan Głowonóg się cieszy. Rób tak jak najczęściej.