Nie masz absolutnie żadnego szacunku dla cudzego życia, prawda?
Moje zostało zapoczątkowane tylko po to, żebyś mógł poczuć choć namiastkę
przewagi nad nim. Wiesz, że nie jesteś w stanie go pokonać, dlatego
przychodzisz do mnie, a wtedy dostarczasz mi dawkę nieludzkiego cierpienia. Zaczynam
tonąć w poczuciu beznadziejności, łzy wypłakiwane w poduszkę już dawno się
skończyły, zaczyna mi być wszystko jedno. Nie jestem w stanie się sprzeciwić,
kiedy zawłaszczasz sobie moją niewinność. Twoje słowa bolą jeszcze bardziej niż
te wszystkie rany, jakie zostawiasz na moim ciele. Jestem tylko podrzędną
kopią, zaczynam wątpić w to czy naprawdę mam prawo istnieć. Na chwilę obecną
czuję się jak skorupa czegoś niebędącego nawet człowiekiem, utwierdzasz mnie w
przekonaniu o bezcelowości mego jestestwa. Znowu słyszę twoje kroki, wchodzisz
do mojego pokoju, a ja modlę się o to byś tym razem zakończył moje cierpienie. Podchodzisz
powoli, a uśmiech na twoich ustach się poszerza. Wyjmujesz scyzoryk i kreślisz
nim linie na mojej skórze, po czym zlizujesz wypływającą krew. Twoje dłonie
zaczynają wędrówkę od ud, w kierunku szyi, na której zaciskasz palce, lekko
mnie przyduszając. O ile na samym początku naszej znajomości każdy twój dotyk
elektryzował mnie i doprowadzał na skraj obłędu z rozkoszy, tak teraz budzi
jedynie obrzydzenie do ciebie i samego siebie. Widocznie nudzi cię mój brak
reakcji, bo wbijasz ostrze w moją nogę, dostarczając sobie upragnionego krzyku.
To ci jednak nie starcza, zawsze chcesz więcej. Rozpinasz spodnie i od razu się
we mnie zagłębiasz, zaczynając mnie pieprzyć jak tanią kurwę. Czuję się brudny,
zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. Piekielnie boli, ale mam już dosyć tego
wszystkiego. Zostawiłeś nóż w mojej nodze, twój pierwszy i ostatni błąd. Jakimś
cudem wyrywam go i wbijam w twoją szyję, i jeszcze raz, chce się odegrać,
pokazać ci jak bardzo cię nienawidzę. Kiedy kończę już nie przypominasz siebie.
Wychodzę z pomieszczenia w poszukiwaniu jakichś ubrań i opatrunków, wiem, że na
przedmieściu koło biblioteki jest należący do ciebie domek, zaszyje się tam na
chwilę. Pierwszy raz opuszczam twój apartament, na zewnątrz czuję się dość
niepewnie, ale nie szkodzi, wszystko będzie lepsze od życia u twego boku. Jadę
metrem i wysiadam na właściwym przystanku, uświadamiając sobie, że nie wiem co
dalej. Postanawiam kogoś zapytać, to chyba nie może być takie trudne. Przez chwilę
moje serce zwalnia, kiedy mam wrażenie, że wróciłeś z piekieł, by dalej mnie
gnębić, ale to nie ty. Z pozoru wygląda tak samo, ale brakuje mu tej emanującej
od ciebie pychy. Stoi z książką w ręku, więc to do niego podchodzę.
- P-p-przepraszam, cz-czy wiesz, j-jak dojść d-do b-biblio-t-teki?
– Cholera, czy samo to, że jest tak podobny wywołuje we mnie taki strach, że
nie mogę sklecić zdania?
- Yhym. – No cóż, za rozmowny nie jest, kolejna różnica.
- N-nie chcę s-spra-w-wiać kłopot-tu, a-ale c-czy m-mógłbyś
m-mnie zap-p-pro-w-wa-wa-dzić? – Czuję jak moje policzki robią się cieplejsze,
dlatego usiłuję schować głowę w szalik.
-Yhym.
- J-jak s-się n-na-z-zy-w-wasz?
- Roppi. – Myślę, że teraz będzie lepiej, ciebie już nie ma,
a Roppi… kto wie, może zostaniemy przyjaciółmi?
*_*
OdpowiedzUsuńMroczne, interesujące, świetne <3
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka. Mocna, lekko mroczna. Świetnie pomyślany motyw z jąkaniem się Tsukkiego. Frustracja Izayi przelana na Tsukiego też jest według mnie świetnym pomysłem. O ile nie lubię jak ktoś w ff zabija Izayę to tu akurat mi to pasuje. Cieszę się gdzieś wewnętrznie, że Tsuki jednak się usamodzielnił i że spotkał Roppiego. Choć jeśli Roppi się tnie to może być blondynowi ciężko... jakoś przeszłość wróci czy coś. Jakbyś miała wenę to mogłabyś napisać coś takiego *^* ja bym bardzo chętnie zobaczyła część 2 w której Tsuki odkrywa, że Roppi lubuje się w rzeczach ostrych i myśli, że będzie przechodził ten koszmar raz jeszcze. A tak naprawdę to będzie widział wyniszczanie się Roppiego. Wyszłoby coś naprawdę dobrego według mnie. Nie nakłaniam cię oczywiście jeśli nie chcesz. Po prostu tak mi do głowy wpadło.
OdpowiedzUsuńWeny~!